Pokażę Wam dzisiaj kilka zdjęć. Możliwe, że część z Was już je widziała. Nie chodzi o to, że okdryłam Amerykę, bo wszystkie doskonale wiemy, na czym polega tworzenie zdjęć do gazet i kampanii reklamowych. Wiemy to, ale i tak dajemy się nabrać, nawet ja, a uważam się za w miarę rozsądną i inteligentną. Pokazuję te zdjęcia nie po to, żebyśmy się teraz zaczęły dowartościowywać jak jeden mąż kosztem Kim Kardashian czy Scarlet Johanson. Chciałabym tylko, żebyście za każdym razem, kiedy macie problem ze swoim cellulitem, grubymi udami i resztą ekipy kompleksów, przypomniały sobie o tych zdjęciach. Poza tym ja, jak i Wy raczej nie należymy do tych sławnych, a i tak jesteśmy wobec siebie bardzo krytyczne, więc po części wcale się nie dziwię, że zdjęcia sławnych kobiet, zanim trafią do magazynu, są retuszowana, często za zgodą samych zainteresowanych. Nie wiem, czy dobrowolnie wystawiłabym się lwom na pożarcie.... Retusz to jedna z nieodłącznych części tego biznesu, tak już chyba musi być, a ta sama kobieta w wersji gazetowej i w wersji codziennej to dwie różne rzeczy i proszę sobie to zapamiętać i powtarzać jak mantrę :D A teraz uwaga, uwaga, bo będą zdjęcia.
Rzeczywistość kontra zdjęcia wypada mega słabo, prawda? Dlatego, że widząc takie zdjęcia spodziewamy się bóg wie czego. I cały czas zapominamy, że to też kobiety, takie jak my i były nimi jeszcze zanim stały się sławne. A sława nie jest lekasrstwem na kobiece niedoskonałości, które ma każda z nas, jeśli nie wszystkie to przynajmniej jedną. Tym lekarstwem jest Fotoshop, ale czy warto? Ja wolę lekarstwo, na którego efekty trzeba czekać dłużej i może nie działa cudów, ale ma też bardziej długofalowe skutki :D A tymczasem, ja i mój cellulit na tyłku idziemy robić obiad.
EDIT: Znalazłam w końcu ten filmik na jutubie, więc jako bonus dorzucam :D
EDIT: Znalazłam w końcu ten filmik na jutubie, więc jako bonus dorzucam :D
Pozdrawiam!