Witam moje wszystkie potencjalne czytelniczki i może czytelników :) Mama zawsze mi mówiła, że najpierw trzeba sie ładnie przedstawić i przywitać, więc... nazywam się Agnieszka i kiedyś byłam gruba. Nie ukrywam, że tematyka tego bloga jest z góry nakierowana na fitness, zdrowy tryb życia, ćwiczenia i wszystko co jest z tym związane, bardziej lub mniej. Oczywiście dla odmiany znajdą się tu czasem posty bardziej lifestylowe, żeby nie było nudno.
Przejdźmy do meritum. Otóż.... chciałabym się z Wami podzielić moimi przejściami związanymi z odchudzaniem, spostrzeżeniami i radami. Zaznaczam, iż nie jestem w tej dziedzinie ekspertem, nie posiadam żadnego dyplomu z dietetyki itp., ale uważam, że zjadłam zęby na opracowaniu MOJEGO złotego środka na skierowanie swojego trybu życia na właściwe tory. Moja historia nie jest jakaś wyjątkowa, odkąd pamiętam, próbowałam różnych diet, zawsze chcialam schudnąć, chociaż nie byłam gruba. Zanim poszłam do szkoły średniej wyglądałam normalnie. Dopiero potem z różnych przyczyn zaczęłam sie powoli, acz konsekwentnie rozrastać do rozmiarów młodej orki.
 |
Wspaniałe plecy. |
 |
Potwór po lewej to niestety ja. |
Miałam kochającego faceta, więc żyłam w słodkiej nieświadomości pt:"Kochanie nie odchudzaj się jesteś piękna....", pewnie wiele z was zna ten tekst na pamięć :) po prawie 5 latach coś się stało(inna kobieta) i już nie miałam faceta. Po 2 tygodniowej depresji i głodówce z tego powodu, schudłam 7 kg. Postanowiłam wtedy, że skoro juz mi tak dobrze idzie to dlaczego by nie spróbować "schuść' jeszcze trochę? Niestety, wpadłam wtedy w obsesję liczenia kalorii, jedzenia głodowych racji żywnościowych i treningów z cyklu 600 brzuszków i godzina rowerku stacjonarnym. Coraz mniej jadłam i byłam z siebie dumna... Fakt, chudłam w szalonym tempie, ale byłam coraz słabsza, wtedy w dobrym momencie wkroczył do akcji mój obecny chłopak, który wziął mnie za przysłowiowe fraki i doprowadził do porządku - powiedział, że jeśli chce schudnąć i nie być kaleką, to muszę do tego podejść po męsku. A to znaczyło trening siłowy i JEDZENIE. Nie wierzyłam mu, że jedząc całkiem sporo można schudnąć. Bardzo ciężko było mi wtedy zacząć normalnie jeść, bo chociaż wygląd jeszcze na to nie wskazywał, byłam na dobrej drodze do zaburzeń odżywiania. Po miesiącu traktowania rzeczy po męsku stał się cud. Schudłam chyba 4 kg o ile dobrze pamiętam, w sumie to było już ok. 8-10 kg i moje ciało sie zrobiło bardziej 'zbite'.
 |
To rok 2009 kiedy byłam w trakcie osiągania swojej największej wagi. |
 |
Pierwsze doświadczenia z siłownią, jak widać w domowym zaciszu, więc miałam ten komfort, że nie musiałam świecić sadłem w miejscu publicznym.
|
Pamiętam, że strasznie bałam się, że urosną mi wielkie mięśnie, ale kontynuowałam mój plan treningowy. Byłam wtedy jak dziecko we mgle, nie miałam zielonego pojęcia, co powinnam jeść, ile i dlaczego. Wtedy też miałam duże oparcie w moim chłopaku, w ogóle bardzo dużo mu zawdzięczam w tej kwestii, również to, że był cierpliwy, pokazywał jak ćwiczyć i ciągle słuchaj mojego gadania na jeden temat, czyt. siłka i dieta :) Z upływem czasu powoli zaczynałam to wszystko czuć, łapać o co chodzi tak naprawdę, więc coraz częściej jak słyszałam o diecie 1000 kcal, to chciało mi się śmiać. Ja przestrzegałam moich zasad i coraz bardziej chudłam, nie stająć się przy tym flakiem i skinny fatem. Po drodze bywało różnie, miałam chwilę zwątpienia, ale nigdy nie zdarzyło się, bym przytyła więcej niż 2 kg :) Po roku to wszystko tak weszło mi w krew, że nie wyobrażałam sobie, żebym nagle miała przestać. I nie przestałam do tej pory, a w styczniu zaczęłam 3 rok walki o zdrowe, ładne ciało :) Strasznie żałuję, że nie prowadziłam tabeli pomiarów, bo na początku kierowałam się niestety wagą. Ale mam całkiem sporo zdjęć, które robiłam na bierząco, żeby mieć przestrogę na przyszłość :)
 |
To jest chyba z początku stycznia, zwróćcie uwagę na ramię. |
 |
Zaczynałam od sflaczałego ramienia jak u babci, to zdjęcie pokazuje przemianę po ok. 3 miesiącach robienia wszystkiego jak należy. |
 |
Nie potrafię obrócić zdjęcia, ale to moje ulubione, więc musiałam je wrzucić. Jestem w tych samych spodniach, wrzesień 2011 vs styczeń 2013.
|
Podsumowując, wchodząc na wagę widzę 25-26 kg mniej(ważyłam 81-82kg przy wzroście 158 cm), ile straciłam cm niestety nie wiem, ale na pewno bardzo dużo. Jeśli chodzi o moją aktywność, to jest ona nie mniejsza niż 4 razy w tygodniu, ponieważ teraz pracuję. Ale jak ide do pracy to zaliczam 30 minut szybkiego marszu w te i z powrotem, więc nie ma tragedii. Nie jem śmieci, ale jestem tylko człowiekiem, więc jeśli chce mi sie czegoś słodkiego, stawiam na domowe ciasto drożdżowe, przynajmniej wiem, co w nim jest :) Moje ulubione aktywności to jogging, siłowy trening obwodowy i treningi Zuzki, o których sporo z Was już słyszało :)
Nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać. To pierwszy post, mam w głowie, straszny mętlik, ponieważ chciałabym zawrzeć tu jak najwięcej informacji, ale nie chce Wam pisac tasiemca. Na razie wystarczy, w razie pytań, wiecie co robić :)
Aha, jakby co zdaje sobie sprawę, że byłam gruba/spasiona/wstawcie sobie, co tam chcecie, więc w komentarzach nie musicie mówić ogródkami ;p Z tego, że nie wyglądam jak modelka fitness też zdaję sobie sprawę i wiem, że jeszcze dużo pracy przede mną, więc hejterzy niech walą śmiało :)
Edit: Zapomniałam o najważniejszym! Bardzo, ale to bardzo dziękuję
fitblogerce za ostateczne zmotywowanie do założenia bloga :) Dzięki, Gosia :)
Pozdrawiam!