W tym poście chciałabym powiedzieć o kilku ważnych wnioskach, do których ostatnio doszłam. Ostatnio mam dość ciężki okres, który skłonił mnie do przemyśleń i zastanowienia się nad sobą. Absolutnie nie chcę się żalić, tylko podzielić się z Wami niektórymi wnioskami, które wg mnie są dość istotne.
Mianowicie, ten kto czyta bloga wie, że zaczęłyśmy z Fitblogerką akcję blogową, w czasie której walczymy o lepszą sylwetkę. U mnie ta walka trwa już dość długo, bo praktycznie 3 lata. Zdałam sobie sprawę, że w ciągu tych 3 lat, nie miałam żadnej dłuższej przerwy regeneracyjnej i ciągle miałam tak zwany kij w tyłku. Owszem, pozwalałam sobie na małe grzeszki, ale tak naprawdę to ciągle patrzyłam na to przez pryzmat karania się za złe rzeczy, a nie nagradzania za dobre. Byłam dla siebie zbyt surowa i ciagle myślałam o sobie tylko negatywnie na dłuższą metę. Takie myślenie nie wyszło mi na dobre, bo teraz, gdy nie jestem już gruba, widmo grubaski nadal się za mną ciągnie i jestem tym już zwyczajnie zmęczona. Poza tym ciągłe wymaganie od siebie rzeczy czasem niemożliwych i porównywanie się z innymi - staram się tego nie robić, ale bywa różnie - sprawiło, że zarzynałam się fizycznie i psychicznie też.
Biorąc pod uwagę ostatnie przykre dolegliwości, które mnie spotykają, prawdopodobnie jestem przetrenowana, co mnie zresztą wcale nie dziwi. Budzę się w środku nocy zlana potem i z tętnem jak po sprincie, nie wysypiam się. Poza tym wszystko mnie boli, a regeneracja po treningu to dla mnie w tej chwili pojęcie abstrakcyjne. To tylko kilka rzeczy, z którymi ostatnio mam do czynienia. Najpierw występowały pojedyńczo, teraz wszystko zeszło się do kupy. Oczywiście najpierw wydawało mi się, że to przesilenie i pora roku jest temu winna, zwłaszcza, że zaczęłam również odczuwać niechęć do treningów, ale poczytałam tu i ówdzie, pogadałam z ludźmi i powinnam się tym przejąć. Muszę wyluzować i to mocno. Wiem, że moment nie jest najlepszy, bo akcja i w ogóle. Pewnie teraz ktoś pomyśli, że robię sobie wymówkę, bo nie chce mi się ćwiczyć i kontynuować mojego udziału. Ja nadal chcę osiągnąć moją wymarzoną sylwetkę, jednak nie kosztem zdrowia, zarówno fizycznego, jak i psychicznego, bo ta sylwetka ma być dodatkiem do mojego życia, nigdy odwrotnie. A ostatnio, pewnie dlatego, że mam zbyt wiele wolnego czasu i jak się czemuś poświęcam, to na maksa - treningi i dieta zawładnęły moim życiem.
Teraz planuję przerzucić się na trening dla emerytów, czyli siłownia maksymalnie 2 razy w tygodniu, dużo spacerków i basen. I przede wszystkim, muszę sobie uzmysłowić, że to, co wypracowałam przez te 3 lata, nie zostanie nagle zaprzepaszczone, jeśli zrobię sobie przerwę w ciężkich treningach.
To co piszę nie jest moim żaleniem się i prośbą o prawienie komplementów. Piszę to, bo moim zdaniem rzeczy napisane są bardziej namacalne i bardziej zobowiązujące, niż te, o których tylko sobie pomyślę.
Dlatego jako wyzwanie stawiam sobie dobre myślenie o sobie, wiarę w siebie, nagradzanie się za dobre rzeczy i szanowanie własnego ciała i duszy, bo nie chcę być zgorzkniałym i nieszczęśliwym człowiekiem.
Ktoś się przyłącza? :)
Pozdro!
Piękna myśl idzie za tym wpisem, na Twoim miejscu wrzuciłabym sobie jakiś tydzień ze spacerami i rozciąganiem, coś wyciszającego, a na siłownię zdążysz wrócić. Częścią drogi do sylwetki jest regeneracja, a więc częścią tej akcji też powinna być. Jeśli czujesz, że potrzeba Ci tego, to nie ma sensu się stresować, że się nie wyrobisz.
OdpowiedzUsuńTaka samoakceptacja bije z Twoich słów, lubię to :)
Dzięki. A moim największym problemem było właśnie to, że obierałam jakis termin i miałam spinke, że sie nie wyrobie....
UsuńJak bym po części czytała o sobie. I nawet miałam o tym napisać,ale jakoś nie wiedziałam jak to będzie odebrane.
OdpowiedzUsuńMyślę,czytam,dopytuje i to chyba sprawa psychiki tak działa. Szukam teraz sposobu żeby to wszystko jakoś ogarnąć.
Jeśli masz ochotę odezwij się na meila,we dwie raźniej i lepiej też jeśli druga strona wie dokładnie czego dotyczy problem. Takie wsparcie może pomóc:)
Hmm, mogę zapytać o coś - oferujesz pomoc jej czy sobie? Bo nie kumam. :D
UsuńJeśli dwie osoby przeżywają podobną rzecz,mają podobny problem to taka rozmowa i wspólne dopingowanie jest pomocne dla obu stron,prawda?
UsuńJak dla mnie na razie samo napisanie tego posta było pomocne, ale dzięki za dobre chęci ;)
UsuńCzasem takie wyrzucenie z siebie tego wszystkiego pomaga więc cieszę się że Tobie właśnie to pomogło:)
UsuńOczywiście jeżeli chciałabyś porozmawiać na ten temat wiesz gdzie napisać.
Trzymam kciuki za Ciebie i wiem że dasz radę,widzę to po Twoich wpisach, jesteś silną babką. Takie nastroje są przejściowe. Wiem coś o tym bo też nieraz mam takie załamania,ale jesteśmy tylko ludźmi i chyba każdego dopada taki stan bylejakości. Ale pamiętaj że to jest chwilowe:) Czasem trzeba upaść żeby się podnieść i zobaczyć coś z lepszej perspektywy:)
Dobrze, że zdałaś sobie sprawę jak ważne jest słuchanie swojego ciała. Kiedyś katowałam się ćwiczeniami i z roku na rok powinnam mieć piękniejsze ciało- ale niestety ciągle mi się nie podobało- raz chwile zwątpienia, raz dzikość w oczach i szaleństwo treningowe.
OdpowiedzUsuńEfekty dopiero zaczęły być widoczne jak zaczęłam słuchać swojego ciała i przeszłam na zdrowie odżywianie w 100% - bez grzeszków (które akurat mi do szczęście nie są potrzebne). Ćwiczę czasem 2 razy w tygodniu- dużo spaceruję, czasem ćwiczę 6 razy w tygodniu- zależy tylko od mojego ciała. Jeśli mi mówi, że nie da rady to robię pilates/callanetics/rozciaganie...coś spokojnego.
No i co najwazniejsze trzeba się kochać, bycie krytycznym jest czasem dobre, ale tylko czasem :-)
dobrze, że się zorientowałaś, że coś jest nie tak i postanowiłaś coś z tym zrobić. przerwy w treningach są ważne. ja mam teraz z nauką tak jak Ty z treningami, ale tego niestety nie mogę odpuścić jeżeli nie chcę zawalić semestru. aczkolwiek staram się jakoś wszystko do kupy pogodzić- bloga, treningi i szkołę i mam nadzieję, że się nie wykończę :P
OdpowiedzUsuńNajlepsze jest to, że ja o tych przerwach i tym, że są bardzo ważne wiem nie od dzisiaj, tylko w odniesieniu do siebie jakoś nie wzięłam tego pod uwagę. Aż mi sie nie chce wierzyć, jaka byłam lekkomyślna. Ale człowiek sie uczy całe zycie i dla mnie to jest duża nauczka.
Usuńwłasnie zdałąm sobei sprawe ,że mam podobnie jak Ty ...
OdpowiedzUsuńBrawo za mądrą decyzję :) Bo to naprawdę bardzo BARDZO ważne co piszesz. I nie widzę tu żadnych wymówek, tylko zdrowe i bardzo słuszne podejście do sprawy :)
OdpowiedzUsuńDzięki za dobre słowo :)
Usuńnapisałam kiedyś komentarz u fitblogerki, że wasza akcja jest nieco wymuszona, czy się za bardzo nie karzecie, traktujecie to jak jakiś rygor, zamiast po prostu słuchać siebie, cieszyć się z treningów a zdrowe odżywianie traktować jako styl życia. wsiadłyście wtedy na mnie obydwie, z tego co pamiętam :P wasze życie-wasza sprawa, a tu nie minęły 3 tygodnie, i co piszesz? niestety, to co opisujesz to już nie jest fit życie, tylko zaburzenia, to że nie możesz spać, wszystko cię boli, nic ci się nie chce - oby to było TYLKO przetrenowanie. nie rozumiem po co tak się spinać, dla mnie ćwiczenie to hobby, a efekty przyjdą prędzej czy później - gdzie ci się spieszy? ;) powodzenia więc, chyba naprawdę musisz zwolnić, bo jeśli nie zamęczysz się fizycznie, to psychicznie na pewno..
OdpowiedzUsuńanna
Ja się wypowiem, że ona właśnie chyba słucha swojego ciała. MIMO AKCJI i tego, że mogłabym powiedzieć, że ma dalej trenować, bo akcja blablabla zaprzestaje treningów. To jest życie a nie zawodowy sport. U mnie też raz wpadnie mniej grzechów jak ostatnio, ale w tym tygodniu jest lawina. Chodzi o pokazywanie problemów jakimi są naprawdę a nie napalanie się do akcji a potem odpuszczanie. U mnie przed, w czasie i po akcji praktycznie nic się nie zmienia. Paleo weszło już dawno ze względów zdrowotnych (o których chyba piszę posta, bo mam o to coraz więcej pytań) a doszło tylko pisanie podsumowań z tygodnia. Nawet się nie zmierzyłam.
UsuńUważam, że masz rację, ale uważam też, że my mamy rację. Życie nie jest idealne i trzeba sobie radzić z jego przeszkodami. :)
Anna, mnie do akcji nikt na chama nie przymuszał. Przetrenowanie nie jest jej skutkiem, pracowałam na to 3 lata, lekceważąc sobie niektore wazne sprawy związane z trenowaniem, za dużo od siebie wymagałam i myślałam, że mnie te wszystkie dolegliwości ominą. A ciało ma swoja granicę wytrzymałości. I to właśnie udział w akcji mi pomógł to sobie uświadomić, więc są jkieś dobre strony :) Nie zamierzam rezygnować, tylko bardzo wyluzować, tak jak napisałam, zacząc suplementację i zobaczymy co bedzie dalej.
Usuń