wtorek, 2 kwietnia 2013

Kwestia postrzegania.

Hej lejdis, jak tam po świętach? Jest 5 kg więcej na wadze? Ja nawet nie wiem, bo jeszcze nie zdążyłam wejść na nią wejść z towarzyszącym mi dreszczykiem emocji.  A tak serio, to nawet nie będę tego sprawdzać, bo nie żarłam jakby jutra miało nie być. Naprawdę nie rozumiem tej zasady, że jak święta to trzeba się nażreć, ile wlezie. Owszem jadłam ciasto i się do tego przyznaję, ale bez popadania w paranoję ;] To tytułem wstępu. Ale do czego dążę? Otóż ostatnio robiłam blogową prasówkę, normalna sprawa i jedna z koleżanek po fachu napisała posta z okazji prima aprilis, też normalna sprawa. Generalnie poszło o doklejenie swojej twarzy do sylwetki otyłej kobiety, z pytaniem co sądzimy o jej progresie w kwietniu. Wszystkie komentarze wskazywały na to, że żarcik się udał i było zabawnie czyli efekt został osiągnięty, jednak jedna osoba (anonimowy) zapytała czy koleżanka ma coś do otyłch kobiet. Jeszcze kiedyś pewnie byłabym tak samo oburzona, ale im jestem szczuplejsza i sprawniejsza, tym bardziej moje podejście do tematu się zmienia. Niestety, uważam, że znaczna nadwaga i otyłość nie jest normalna. I nie chodzi tylko o względy estetyczne. Bo jeśli popatrzymy na to przez pryzmat zdrowia, to taki stan nie jest dla człowieka naturalny. Otłuszczone serce, wątroba i inne narządy wewnętrzne też nie są normalne, tak jak zadyszka po wejściu na 10 schodków i niemożność zawiązania butów (bo brzuch przeszkadza). Ogólnie chodzi mi o wszystkie codzienne czynności, których osoby otyłe nie mogą wykonać, ze względu na tuszę. 
Pamiętam jak sama byłam wiecznie rozgoryczona i wkurzona, bo idąc do sklepu po spodnie zazwyczaj wychodziłam z pustymi rękami i łzami w oczach, bo w żadne się nie mieściłam i pomstowałam, że to dyskryminacja. Po raz kolejny, dopiero po czasie doszłam do wniosku, że nikt mnie nie dyskryminuje, bo są sklepy z odzieżą dla grubasek, mogłam tam iść i kupić sobie spodnie, ale ja za wszelką cenę chciałam sobie udowodnić, że nie jestem gruba, tylko oni (producenci) specjalnie zaniżają rozmiary, żeby zrobić mi na złość. Doprawdy urocze.
Kolejna rzecz to taka, że jeżeli otyłość byłaby normalna, to ludzie rodziliby się szczupli i grubi, a z tego co mi wiadomo, jeśli dziecko od początku prawidłowo się odżywia nigdy nie robi się grube z powietrza. Naprawdę nie wiem, dlaczego tak ciężko jest zrozumieć, że sadło nie robi się znikąd tylko z powodu jedzenia zbyt dużych porcji i złych rzeczy, więc jeżeli ktoś jest grubasem, to nie powinien mieć pretensji do społeczeństwa tylko do siebie. Pomijam tu takie przypadki jak choroba lub zaburzenia hormonalne. Zdrowa osoba, która nie żre świństw, nie utyje, nawet jeśli nie będzie 3 razy w tygodniu chodzić na siłownię. Teraz pewnie będzie refleksja, że przecież każdy ma inny metabolizm, więc po raz kolejny powiem, że jeżeli nie żresz za dużo syfu to nie będziesz grubasem. 
Kiedyś też wydawało mi się, że nie muszę być piękna i szczupła, bo mam 'coś' w głowie i to mi wystarczy. Mało tego, można powiedzieć, że wręcz gardziłam tymi wszystkimi kolesiami, którzy chodzą na siłownię, bo pakowaniem łap znajmują się tylko półmózgi i debile. A dziewczyny, które coś trenują są puste i nic sobą nie reprezentują (mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam, a jeśli tak to trudno. Teraz już tak nie myślę) . Okazało się, że nie miałam racji i sama byłam zwyczajnie ograniczona i uprzedzona. Nie miałam na ten temat zielonego pojęcia i się wypowiadałam. Głupota, ale na szczęście tylko krowa nie zmienia poglądów i moje 'coś' w głowie pozwoliło mi wziąć się w garść i rychło w czas przejść na dobrą drogę. Dlaczego uważam, że to jest dobra droga? Chociażby dlatego, że nic nie pomogło mi tak ukształtować charakteru i dobrych nawyków, jak sport. A 'żelastwo' najbardziej. Bo siłownia rzeźbi nie tylko mięśnie moje drogie panie. Kiedyś mogłam sobie obiecywać poprawę, że nie będę już odkładać niczego na później, że JUTRO wstanę rano i w końcu zacznę biegać, cokolwiek... Ale dopiero jak zaczęłam ćwiczyć i pokonywać własne słabości, nauczyłam się konsekwencji, po prostu kiedyś nie sądziłam, że mogę być zdolna do takich rzeczy, jakie robię teraz :) Nawet moi znajomi są tego samego zdania, że ja, wiecznie niezorganizowana i niekonsekwentna potrafiłam narzucić sobie taką dyscyplinę. 
A co do względów estetycznych, to nie ma co ukrywać, że otłuszczone, sfłaczałe ciało jest ładne, bo nie jest i tyle, chociaż są amatorzy takich wdzięków. W związku z tym też nie widzę powodów, żeby narzekać na dyskryminację.
No i nie na darmo mówi się, że sukces nosi rozmiar S, tego chyba już nie muszę komentować. I wiem, że w tym przypadku też zdarzają się nieliczne wyjątki.
Podsumowując - neguję otyłość, czy komuś się to podoba czy nie. I zgadzam sięz tym, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. I wszystko to kwestia postrzegania.



10 komentarzy:

  1. O widzę ktoś się zdenerwował ;) Ja chyba powinnam się zirytować, że nie dałaś do mnie linka ;-))

    Ogólnie rzecz biorąc z jednej strony uważam podobnie, ale z drugiej... Życie to ciągły wybór - jeżeli osoba woli żreć ponad miarę i być gruba to ja nie widzę problemu. A takie osoby znam.

    Otyłość nie jest naturalna jak i przesadna chudość nie jest naturalna. Denerwują mnie grubasy, które mają "geny otyłości", "problemy z tarczycą" czy cokolwiek innego. Współczuję tym rzeczywiście chorym, bo są wrzucani z nimi do jednego worka, ale otyłość to najcześciej konsekwencja wieloletnich starań i niedbania o siebie. Dobry tekst.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz co chciałam Cię podlinkować ale ledwo udało mi się posta opublikować. Internet mi zdycha dzisiaj. Ale obiecuje się poprawić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra, podlinkowałam. Co do drugiego akapitu Twojego komentarza to uważam, że jak ktoś żre ponad miarę z wyboru i przez to jest gruby to niech potem nie robi z siebie ofiary :)

    OdpowiedzUsuń
  4. " im jestem szczuplejsza i sprawniejsza, tym bardziej moje podejście do tematu się zmienia. "

    rozumiem to doskonale

    świetny tekst!

    OdpowiedzUsuń
  5. A mnie nic nie denerwuje każdy powinien żyć jak chce i każda z nas wie co to walka z ciałem nie wszyscy maja na tyle siły i większość z nas tez musiała odbić się od dna aby zacząć coś robić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, ja na przykład pukałam w dno od drugiej strony, zanim sie od niego odbiłam. A jeśli jest się na etapie walki z ciałem, to brawo. Mnie wkurza tylko narzekanie i nic nie robienie w związku z tym.

      Usuń
  6. Moge podpisac sie pod tym obiema rekami ;) niestety 1) u nas swieta = najesc sie do upadlego, spotkalam sie nawet z tym, ze kupuje sie herbatki przeczyszczajace, zeby pochlonac wiecej.. dramat.. 2) ok w przypadku jesli ktos jest chory i otyly np od lekow. W innym przypadku niestety nie jestem w stanie tego zrozumiec.. tym bardziej, ze sama kiedys mialam ten problem, wiec wiem jak ciezko jest powiedziec sobie dosc i zaczac walczyc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, pewnie najlepiej rozumieją mnie osoby, które przerabiały to samo co ja ;]

      Usuń
  7. Ja natomiast jestem daleko od oceny tego jak ludzie wyglądają. Nie wiem jak to jest być grubym, bo nigdy nie byłam, to że ćwiczę, dbam o dietę jest kwestią wyboru, podobnie jak waga innych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jestem daleko od oceniania. Nie oceniam wyglądu, jeśli już cokolwiek oceniam, to podejście ludzi, którzy mają problem i nic nie robią, by go zwalczyć :)

      Usuń