wtorek, 28 maja 2013

South Beach - czyli mały eksperyment.

Samej ciężko mi w to uwierzyć, ale od wczoraj zaczęłam dietę South Beach. Nigdy nie byłam zwolenniczką diet i gdyby nie to, że po prostu zmieniłam nawyki żywieniowe i nie musiałam się dostosowywać do jakiegoś reżimu, to pewnie nie założyłabym bloga i nadal mieściłabym się w ciężkiej kategorii wagowej. 

Ale do rzeczy. Domyślam, że część osób, które tu zaglądają prawdopodobnie wie, o co chodzi w diecie Plaż Południa. Ja zapamiętałam tylko to, że podczas pierwszej fazy trwającej 14 dni (chociaż 2 tygodnie mniej strasznie brzmi) nie jemy niczego, co zawiera węglowodany (http://blog.polskiesouthbeach.pl tutaj reszta zasad i milion przepisów) - proste i złożone, czyli żegnajcie owoce, kasze i makaraony pełnoziarniste, bo chleba i tak ostatnio nie jem. Jakoś tak wyszło, że po ponad tygodniu zdałam sobie sprawę, że w ogóle nie jadłam chleba i nie jest mi on potrzebny do szczęścia, zwłaszcza, że chleb do którego mam dostęp jest wątpliwej jakości, a ja nie zamierzam się zmuszać, świat się nie zawali. Na razie biorę to na klatę, ale zobaczymy co będzie po kilku dniach. Największe wątpliwości mam w kwestii treningów - czy bez węgli uda mi się robić moje ćwiczenia siłowe, czy padnę po pierwszej serii? Dzisiaj zrobiłam klatę i bicka, żyję i mam się dobrze, ale to dopiero pierwszy dzień. Nie chcę buchać nadmiernym entuzjazmem (co wg mnie jest jedną z moich największych wad), więc na wyrobienie opinii dam sobie tydzień ;] Na chwilę obecną mogę powiedzieć, że brakuje mi owsianki, ale tylko ze względu na walory smakowe, bo po prostu ją lubię. 

Pomiary zrobiłam dzisiaj, ale ich nie zdradzę póki co, podsumowanie będzie za dwa tygodnie, kiedy będę już po pierwszej fazie. Od razu mówię, że traktuje to wszystko raczej jako eksperyment i ciekawostkę. Nie nastawiam się na wielki spadek wagi, raczej jestem ciekawa, jak mój organizm zareaguje na taki nowy bodziec. W zeszłym roku podczas pracy w szklarni, z powodu braku czasu na gotowanie przypadkiem zafundowałam sobie I fazę SB i w ciągu niecałego miesiąca, schudłam ok. 3 kg, poza tym odstawienie chleba itp. wpłynęło bardzo korzystnie na mój układ trawienny. Ewentualnego efektu jojo się nie boję, ponieważ II faza to nic innego, jak mój normalny sposób odżywiania, więc między innymi dlatego zdecydowałam się spróbować - więcej niż dwóch tygodni wyrzeczeń bym nie zniosła :D Inne zalety to brak konieczności liczenia kalorii i pełna dowolność przy komponowaniu posiłków (pomijając zakaz węgli). Nie obiecuję też, że nie tknę ani okruszka węgli przez ten czas, nie wiem jak będę sie czuła, bo po raz kolejny wspomnę o tym, że ćwiczę przez duże Ć. Trening jest dla mnie tak samo ważny jak odżywianie, może nawet troszkę ważniejszy, więc na pewno nie dopuszczę do tego, że będę leżała w łóżku bez sił w charakterze warzywa, byle by tylko za wszelką cenę utrzymać dietę. Jeśli będzie taka potrzeba z przyjemnością zjem banana przed lub po treningu. To by chyba było na tyle, postaram się zdawać relację z przebiegu eksperymentu (to słowo zdecydowanie łatwiej przechodzi mi przez gardło ;), spodziewajcie się posta za tydzień :) Tymczasem mentalnie przenoszę się na plaże południa, bo u mnie leje, a Was zapraszam na fun page na facebooku. Na razie jest goły, ale dajcie mi trochę czasu :)



Na komputerze mam folder z takimi właśnie widoczakmi, kiedyś tam wyląduję, wierzę....

Pozdrawiam!


11 komentarzy:

  1. Nie zdecydowałabym się chyba na żadną dietę, nie mam do tego serca i nie ufam temu za bardzo. Chciałabym za to lepiej poznać ogólnie temat odżywiania i dowiedzieć się jak zmienić swoje nawyki żywieniowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dlatego ja tego nie nazywam dietą czyli eksperymentem :)

      Usuń
    2. A według mnie właśnie dzięki tej diecie można bez czytania miliona źródeł szybko zacząć zdrowo się odżywiać! Ja nauczyłam się przy tym, jakie powinny być proporcje i, że nie tylko makaronem, ryżem i ziemniakami trzeba uzupełniać danie. O wyzbyciu się nawyku ciągłego jedzenia pieczywa nie wspomnę.

      Usuń
    3. Dokładnie. I nie jedzenie takich rzeczy wcale nie oznacza bycia na diecie 1200 :D

      Usuń
    4. Może w takim razie jest powinnam przyjrzeć się jej bliżej. Nie jestem niestety jeszcze na czasie ze zdrowym żywieniem i dietetyką, dopiero zaczynam a informacje przytłaczają bo jest ich bardzo dużo do przyswojenia.

      Usuń
  2. Bardzo zdrowa i racjonalna dieta! Życzę powodzenia i wytrwałosci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racjonalna to ona jest dopiero w drugiej fazie, ale jakoś wytrzymam :)

      Usuń
  3. Gratuluję podjęcia takiej decyzji :)
    I życzę wytrwałości!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja również zaczęłam South Beach... i to dokładnie wczoraj. Życzę wytrwałości i silnej woli :) Na pewno się przyda.

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Nie ma tragedii, 3 dzień a ja czuje sie swietnie ;]

      Usuń